piątek, 28 marca 2014

Rozdział 8


  Po godzinnym porodzie na świecie pojawia się Twój (Wasz) synek. Zakochałaś się w nim od pierwszego wejrzenia, jest cudowny. Będąc w szpitalu widzisz wielu szczęśliwych tatusiów. Jest Ci cholernie przykro, ale to była tylko i wyłącznie Twoja wina. W szpitalu odwiedza Cię Ania i Paulina, ta druga musi już niestety wracać do domu. I tak, bardzo dużo Ci pomogła i wiele jej zawdzięczasz.
Po kilku dniach wychodzicie ze szpitala. Odbiera Was Ania i zawozi do mieszkania, gdzie od miesiąca naszykowany jest pokój dla małego.
-Andrzej o Ciebie pytał-wypala Ania.
-O co?
-Czy masz kogoś; jak sobie radzisz i w ogóle.
-Co mu odpowiedziałaś?
-Że dobrze sobie radzisz i zeszłam na inny temat. Wiktoria, musisz mu to w końcu powiedzieć.
-Jak?! "Hej Andrzej, jesteś ojcem mojego dziecka..." To bez sensu. Lepiej nich zostanie tak, jak jest teraz. Każdy ma swoje życie i jest ok.
-Jest ok?! A co powiesz później dziecku?
-Zobaczymy.
-Zobaczymy? Musisz Wiki.
-Daj mi czas, żeby to przemyśleć...

  Dni mijają bardzo szybko i ani się nie spostrzegasz, a Twój maluszek ma już trzy tygodnie. Jak na co dzień wracasz z Oliwierem ze spaceru, karmisz go i kładziesz spać. Mały jednak nadzwyczaj tego dnia nie jest w ogóle śpiący. Dochodzi 18, a ktoś puka do drzwi. Nie spodziewasz się nikogo, wiedząc, że Anka i Maciek są na wakacjach. Otwierasz i tym ktosiem okazuje się być Andrzej. Jesteś ogromnie zszokowana.
-Cześć, mogę?-mówi z uśmiechem, na co Ty otwierasz mu szerzej drzwi. Szatyn wręcza Ci bukiet kwiatów pytając się o Twoje zdrowie. Po chwili przedstawiasz mu dalej nie śpiącego Twojego (Waszego) synka. Rozczula Cię widok siatkarza trzymającego na rękach Twoje (Wasze) maleństwo. Wiele byś oddała, żeby taki widok mieć codziennie...  Kiedy mały w końcu idzie spać, Wy rozmawiacie o najmniejszych błahostkach. O klubie; o reprezentacji; o tym, kiedy wrócę do pracy.
Po miło spędzonym wieczorze siatkarz żegna się z Tobą, po czym obiecuje wpadać jak najczęściej, i nie ukrywasz, że bardzo Cię to zdziwiło. Dziękujesz mu, po czym zamykasz drzwi. Po raz setny w tym roku masz mętlik w głowie. Co teraz? Powiedzieć czy nie? Nienawidzisz tego stanu, kiedy kompletnie nie wiesz , co ze sobą zrobić i jaką decyzję podjąć...

______________________________________
Troszkę nudnawy ten dzisiejszy rozdział, ale obiecuje, że w następnym będzie się działo, zważywszy na to, że została tylko dziewiątka i epilog...
+ mam dla Was coś nowego: oplaca-sie-walczyc.blogspot.com
Także do kolejnego piątku,
Pozdrawiam Karolina :*

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 7



   Nadal nie znałaś odpowiedzi na nurtujące Cię pytania. Tak mijały godziny, dni, miesiące. Twój brzuszek stał się już bardzo widoczny, zważywszy na to, że był to siódmy miesiąc. W każdym dniu Twojej szarej rzeczywistości wspierała Cię Ania, jednak od pewnego czasu mieszka u Ciebie do czasu narodzin dziecka kuzynka, Paulina. Przynajmniej masz się do kogo wieczorami odzywać...W klubie opowiedziałaś o tym, że spodziewasz się dziecka i wolałabyś nie pracować przez ten czas. Oczywiście powiedziałaś też, żeby nikomu o tym nie mówili. Andrzeja starałaś się unikać i umiejętnie Ci się to udawało.

  Któregoś słonecznego sierpniowego popołudnia Ania zaprosiła Cię do siebie. Z racji tego, że pogoda wręcz prosiła się o to, żeby wyjść z domu, postanowiłaś się przespacerować. Idąc w stronę mieszkania blondynki mijałaś wiele szczęśliwych rodzin z dziećmi. Było Ci strasznie przykro. Próbowałaś sobie wyobrazić jak będzie wyglądała przyszłość, jednak nijak nie potrafiłaś. Żal Ci było dziecka, którego rodzice ze sobą nie rozmawiają. Zresztą na własne życzenie, Twoje życzenie.

  U blondynki rozmawiacie o różnych błahostkach, aby tylko uniknąć tematu Andrzeja i dziecka. Po chwili słyszycie, że ktoś otwiera drzwi. To wracający z treningu Maciek, z którym ostatnio strasznie się zaprzyjaźniłaś. Wchodząc do pokoju, w którym przebywasz wraz z Anią robi zdziwioną minę, po czym szepta :
-Przepraszam Wiki, nie wiedziałem...-patrzysz na niego pytającym wzrokiem, on nie mówi nic więcej. Po chwili jednak już wiesz o co chodzi, a właściwie widzisz: w drzwiach staje Andrzej. Twoja mina w tym momencie jest nie do opisania. Nie wiesz, czy uciec, czy zapaść się pod ziemię...Chwilę później wypalasz, że na Ciebie czas i wychodzisz idąc szybkim krokiem. To na nic. Po chwilę podbiega do Ciebie niczego nie świadomy szatyn.
-Gratuluję-słyszysz.
-Dzięki-wymuszasz uśmiech, starając się ukryć swoje zdenerwowanie.
-Facet ma niezłe szczęście- mówi. Ty nie odpowiadasz nic, tylko po raz kolejny się uśmiechasz.
-Chłopiec czy dziewczynka?
-Chłopiec-odpowiadasz.
-Zawsze chciałaś mieć synka.-nie jesteś w stanie nic powiedzieć. On pamięta o Tobie takie szczegóły.
-Fakt, ale chyba Ty też - wypalasz.
-No tak, ale to zupełnie inna sprawa.
-Przepraszam - odpowiadasz zmieszana.
-Nie masz za co- uśmiecha się troskliwie.
-Cześć - mówisz dochodząc do miejsca swojego zamieszkania.
-Wiki-słyszysz-trzymaj się-mówi, po czym całuje Cię w policzek. Jak się wtedy czujesz? Jak ostatnia idiotka. Wiesz, że on w końcu musi się o tym dowiedzieć. Nie wiesz, jak zareaguje, ale dziecko musi mieć ojca. Kolejną noc nie śpisz. Znów bijasz się z myślami wspominając dawne czasy... Już niedługo urodzisz, a Andrzej nawet nie wie, że za niespełna ponad miesiąc zostanie ojcem...

____________________________________
Tym razem takie coś.
Jastrzębie z brązowym medalem, cudownie!
A Kamil z Kryształową Kulą. Strasznie mi będzie skoków brakować, ale mam nadzieje, że jakoś siatkówka mi to chociaż w pewnym stopni zrekompensuje :)

do piątku,
Pozdrawiam Karolina :*

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 6

"Tamten dzień rozdzielił nas na zawsze, 
Tamten dzień oszukał moją wyobraźnie, 
Jeden ruch, rozdzielił nas na wieki,
Jeden gest był niepotrzebny, nie zaprzeczysz,
Dziś przeklinam każdą z chwil, w których wywołałam łzy,
Żałuję mych słów, które zadały Ci ból,
Nie ważne jest już nic, gdy nie mogę z Tobą być,
Nieważny cały świat, gdy bez Ciebie żyć tu mam,
Bez Ciebie nie mam gdzie podążać w moim śnie,
Podążać z Tobą chcę, jednak ciągle boję się, 
Wykonać pierwszy ruch by odzyskać Cię znów,
Wiem, że nadejdzie ten dzień, w których spełni się mój sen,
W którym będzie znowu, tak jakby narodził się świat,
Na nowo będę kraść Twych oczy jasny blask,
Na nowo będę Ci upiększać każdą z chwil,
Od początku już na zawsze"



-Powinnaś pójść do lekarza- mówi do Ciebie po raz kolejny w tym tygodniu blondynka.
-Po co ?
-Wyglądasz jak wrak człowieka. Ostatnio w ogóle nie śpisz, za dużo pracujesz i nic nie jesz...

   Czy miała rację? Tak miała. Jednak po zerwaniu kontaktu z Andrzejem inaczej nie potrafiłaś. Gdy spotykałaś go na treningach, aż kuło Cię w sercu. Nie wiedziałaś; czy żałować tego, że z nim rozmawiałaś; czy tego, że go odrzuciłaś, chociaż wcale tego nie chciałaś... Całe noce płakałaś. Z każdym dniem czułaś się coraz gorzej : fizycznie jak i psychicznie. Nawet  w klubie to dostrzegli i dali Ci kilka dni wolnego. Gdy któregoś dnia zemdlałaś, Ania nie wytrzymała i zabrała Cię do lekarza.
Po wstępnych badaniach lekarz rozpoczął swoje wywody:
-Z pewnością do omdlenia przyczyniło się wiele czynników m.in. ogromne zmęczenie. Aczkolwiek jest jeszcze jeden powód-patrzysz na niego pytającym spojrzeniem.
-To znaczy?
-Gratuluję jest pani w ciąży, to drugi miesiąc.
W tym momencie cały Twój świat rozpadł się na małe kawałeczki. Byłaś w takiej rozsypce, że nawet nie zauważyłaś powodów. Doskonale wiedziałaś, kto jest ojcem...Po kilku minutach wyszłaś z gabinetu i od razu podbiegła do Ciebie Ania.
-I co?
-Jestem w ciąży. Ja...ja nie mogę rozumiesz?!-mówiłaś przez łzy.
-To Andrzeja?-spytała, na co Ty tylko pokiwałaś twierdząco głową, nie mogą wydusić z siebie ani jednego słowa. Blondynka zawiozła Cie do mieszkania, po czym musiała pojechać do pracy.
Teraz nie mogłaś przestać o tym myśleć. Jak to będzie wszystko teraz wyglądać? Jak będziesz pracować razem z Andrzejem? Czy sobie poradzisz? Czy poinformować o tym jego?
 Nie spałaś nocami. Cały czas próbowałaś sobie to jakoś racjonalnie poukładać, jednak żadne rozwiązanie nie było tym właściwym...Momentami rozważałaś nawet to, żeby ze sobą skończyć. Jeden ruch i byłoby po wszystkim. Jednak żal Ci było istoty, którą nosiłaś pod sercem. Co ono zawiniło?


___________________________________________
Witam Was w pierwszy dzień wiosny :) Pogoda zdecydowanie dopisała, mogłoby być już tak codziennie :D
Niestety rozdział troszkę smutny i jak zwykle krótki...

Dodaje takie krótkie rozdziały, to tak w ramach rekompensaty dodam coś w niedzielę :)
Także do niedzieli.
Pozdrawiam Karolina :*


piątek, 14 marca 2014

Rozdział 5


   Budzisz się, lecz jego nie ma. Powoli zaczyna do Ciebie docierać co wydarzyło się w nocy. Zaczynasz tego żałować...Zaczynasz żałować tego, że dałaś mu cholerną nadzieję. Ubierasz się, po czym kierujesz się do kuchni, gdzie on przygotowuje dla Was śniadanie, zupełnie jak dawniej...
-Dzień dobry kochanie-mówi, po czym całuje Cię w usta.
-Andrzej...
-Coś się stało?
-Bo... Dajmy dobie czas..
-Aha, czyli wczorajszy wieczór nic dla Ciebie nie znaczył?
-To nie tak...
-A jak ?! Zabawiłaś się mną i dałaś złudną nadzieję.
-Andrzej, ja naprawdę nie chciałam, ale wczoraj zagrały emocje...
-Myślałem, że jak byliśmy razem to teraz możemy zacząć od początku...
-Ja po prostu nie chcę Cię znowu zranić...
-Właśnie to zrobiłaś.
-Ale...
-Proszę wyjdź.
-Przepraszam-mówisz szeptem. Do Twoich oczu napływają łzy, a Ty wybiegasz z jego mieszkania trzaskając drzwiami. Nie chciałaś, żeby to tak wyglądało... Czy boli? Jak cholera. Sama nie wiedziałaś czego chcesz. Może niepotrzebnie wróciłaś do Polski? Może nie potrzebnie rozpoczęłaś pracę w Skrze? Może niepotrzebnie z nim rozmawiałaś? Może niepotrzebnie poszłaś do niego? Może nie potrzebnie wypiłaś?
Może niepotrzebnie uległaś? Może niepotrzebnie wszystko mu powiedziałaś ? Biłaś się z tymi myślami każdego dnia. Byłaś na skraju wyczerpania. Tak mijały kolejne dni. Wtedy, gdy trzeba było stawiałaś się na treningach. Widziałaś, że cały czas Cię obserwował. Jednak Wasze relacje ograniczyły się do standardowego "cześć". Miałaś tego dość, ale nie wiedziałaś, co z tym zrobić... W trudnych chwilach, których teraz było całkiem sporo pomagała Ci Ania, ale ona też miała swoje życie. Znów do Twojego życia wdarła się rutyna, tyle, że ta zła...Niechętnie wstawałaś, dopracowywałaś się do w miarę normalnego stanu. Szłaś na trening, wracałaś wieczorem. W weekendy doszły jeszcze częste wyjazdy na mecze. Tak mijały kolejne tygodnie. Z każdym dniem czułaś się coraz gorzej. Wiedziałaś, że musisz przestać o Nim myśleć, mniej pracować i zacząć cieszyć się życiem, jednak nijak nie potrafiłaś...

____________________________________
Jest piątka. I tak oto dobrnęłyśmy do półmetku tej historii.
Przepraszam, że rozdziały są takie krótkie, ale inaczej nie zostało by nic więcej na kolejne 5 tygodni :)
Do piątku.

Pozdrawiam, Karolina

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 4

  Po kilku minutowym spacerku dochodzisz do hali. Już przy wejściu widzisz prezesa stojącego razem z trenerami. Podchodzisz, witasz się i przedstawiasz, po czym zaprowadzają Cię na halę. Kiedy pan Konrad przedstawia Cię zawodnikom, widzisz na twarzy Andrzeja ogromne zdziwienie. Nic więcej nie możesz wyczytać...Potem podchodzisz do każdego z zawodników podając rękę. Na końcu jest On.
-Kiedy wróciłaś?-pyta, będąc dalej w ogromnym szoku.
-Jakiś miesiąc temu.
-Możemy porozmawiać?
-Nie tu.
-Proszę, poczekaj na mnie po treningu.-gdy to mówi, patrzysz w jego cudowne oczy pełne blasku, za którymi tak bardzo tęskniłaś. Ulegasz, zgadzasz się na spotkanie.
 Półtorej godzinny trening ciągnie się nieubłaganie. Kilka razy zauważyłaś, że chwilami zerkał na Ciebie i posyłał delikatny uśmiech. Twoja praca była bardzo podobna do tamtej, więc bez problemu sobie poradziłaś. Po skończonym treningu bierzesz kurtkę i od tak chcesz wyjść, jednak on Ci to uniemożliwia łapiąc za rękę.
-Zapomniałaś?-pyta lekko uśmiechając się i nadal trzymając Cię za rękę. Tak naprawdę chciałaś uniknąć tej rozmowy, ale wiedziałaś, że jest już zdecydowanie za późno...
 
   Czekasz na niego siedząc na ławce przed pięknie oświetloną halą.
-Jeszcze się przeziębisz-słyszysz jego głos za plecami.
-Nie musisz się martwić - wymuszasz uśmiech.
-Pójdziemy do mnie?-proponuje, po czym się zgadzasz. Do mieszkania szatyna idziecie w ciszy. Żadne z Was nie chce nic powiedzieć.
Po chwili siedzicie już u niego w salonie.
-Napijesz się? - pyta. Zgadzasz się, wiedząc, że na trzeźwo nie dasz rady. Po wypiciu dwóch butelek czerwonego trunku atmosfera się rozluźniła. Do pewnego momentu toczycie normalną rozmowę na najzwyklejsze tematy, lecz później Andrzej poruszył niewygodny dla Waszej dwójki temat.
- Dlaczego wyjechałaś tak nagle?
-Rodzice uprzedzili mnie o tym dzień przed wylotem. Zostawiłam Ci tą głupią kartkę, bo byłeś wtedy w Warszawie. A gdybym zadzwoniła albo pojechała do Ciebie, to jeszcze bardzie bym się załamała...
-Załamała?
-No, nawet nie wiesz, jak trudno było mi to wszystko zostawić.
-Myślałem, że już Cię nigdy nie zobaczę.
-A jednak... Andrzej?
-Tak?
-Czy Ty... myślałeś o mnie?
-No pewnie. Każdego dnia brakowało mi Ciebie. Cholernie za Tobą tęskniłem... A czy Ty ostatnio byłaś u mnie?
-Tak, ale stchórzyłam...
-Wtedy wpadłaś na mnie. Myślałem, że mi się wydawało, ale jednak nie myliłem się. Cieszę się, że już jesteś...
-A ja się cieszę, że mamy tę rozmowę za sobą.
-Dlaczego?
-Bo bałam się, że nie będziesz chciał mnie znać po tym wszystkim. Jesteś na mnie zły?
-Na Ciebie nigdy, nie potrafię o Tobie zapomnieć...-powiedział po czym zbliżył się do Ciebie na bardzo bliską odległość i złączyliście się w pocałunku. Strasznie brakowało Ci smaku jego ust.
     Wasze ubrania leżą na podłodze, a Wy po oddaniu się całkowitej przyjemności opadacie na andrzejowskie łóżko wyrównując oddechy. Siatkarz obejmuje Cię, po czym zasypiasz...

_____________________________
Rozdział w ramach rekompensaty za piątkową katastrofę. Myślę, że usatysfakcjonuje każdą z Was. Ja sama jestem z niego w miarę zadowolona, ale wszelkie opinie na jego temat pozostawiam Wam.

Widzimy się w piątek. Mam nadzieję, że nie na takiej katastrofie...

Pozdrawiam, Karolina

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 3

  Około 20 pożegnałaś się z Anią i wsiadłaś do samochodu. Postanowiłaś pojechać pod wskazany przez nią adres...
Wchodzisz do bloku i podchodzisz pod wskazany numer mieszkania. Bijesz się z myślami. Zapukać czy nie? Łzy pojawiają się w Twoich oczach i tchórzysz. Tak, znowu...Wybiegasz zapłakana, wpadając na jakiegoś mężczyznę. Nie patrząc na jego twarz, przepraszasz i biegniesz w kierunku swojego samochodu.

Kilka dni później postanawiasz stanąć na nogi i znaleźć pracę. Po wielu rozmowach z Anią zgadzasz się na złożenie CV do Skry, w której tegoż statystyka szukają. Dopiero później zdajesz sobie sprawę, że jeśli Cię zatrudnią, będziesz go widywać codziennie... Dochodzisz do wniosku, że i tak prędzej czy później do tego spotkania dojdzie i będziesz musiała odbyć z nim tą rozmowę.

Przez kilka następnych dni toczysz normalne życie, jednak pewnego dnia dzwoni do Ciebie Konrad Piechocki. Po krótkiej rozmowie oznajmia Ci,  że dostałaś pracę i masz pojawić się na wieczornym treningu w celu poznania reszty sztabu i zawodników. Tak, zawodników. Cholernie się tego boisz, ale sprawy zaszły za daleko. Nie możesz odmówić... Dzwonisz do Ani i opowiadasz jej o wszystkim. Blondynka pociesza Cię, mówiąc, że wszystko będzie dobrze i, że na pewno się ułoży.

Godzinę później ubierasz ulubioną koszulę w kratkę, jeansy, krótkie kozaczki, a całość wieńczysz zapachem ulubionych perfum. Później bierzesz kurtkę, torebkę i wychodzisz pełna obaw...


_____________________________________
Przepraszam za to coś u góry, ale obiecuje to naprawić pisząc dla Was nowy rozdział już w niedzielę.
Ten rozdział wyszedł masakrycznie, za co jeszcze raz przepraszam.
Do niedzieli.
Pozdrawiam Karolina